Łukasz Krzysztoń “Najciemniej jest tuż przed świtem” – fragment książki

Ciekawe w pracy terapeutycznej jest to, że im bardziej mi zależy oraz im więcej robię, tym pacjent ma mniej przestrzeni na swoje zdrowienie. Czasem im bardziej oczekuję, aby pacjent coś odkrył i wypowiedział, tym więcej nim manipuluję, siłuję się z nim i ze sobą, aby naprowadzić go na wybraną przeze mnie drogę. Walczę wtedy ze sobą, ponieważ czuję, że nie o to chodzi, abym narzucał coś pacjentowi, a jednocześnie silniejsza od moich myśli jest chęć wskazania tego, co uważam za dobre, np. pójście na mityng, wybór abstynencji jako wartości, zobaczenie negatywnych skutków uzależnienia. W miarę pracy terapeutycznej nabyłem dużo doświadczeń, część wadliwych zachowań usunąłem, a części nadal nie widzę.

Na początku mojej drogi zawodowej straciłem pacjentów, których nie potrafiłem zrozumieć, czułem się bezsilny i zacząłem stawiać im warunki lub ukrywałem to, co naprawdę myślałem, np. że łamią abstynencję lub że działają pod wpływem choroby uzależnienia.

Jednemu pacjentowi, będącemu ponad pół roku w terapii (nawet udało mi się go raz zaprowadzić na mityng!), postawiłem warunek, gdy po raz kolejny zapił. Podałem mu książkę i powiedziałem:

            – Tutaj ma pan zeszyt z ćwiczeniami na temat choroby uzależnienia. Gdy wykona pan zadania, to proszę zadzwonić do rejestracji i umówić się ze mną na wizytę.

            Zobaczyłem go jeszcze raz, gdy mijałem się z nim w centrum miasta…

W moim procesie nabywania doświadczeń i zmiany przekonań w pracy pojawili się ci, którzy przeszli pewną drogę ze mną, doświadczyli procesu trudnego początku, nawiązywania relacji, zmagań osobistych i zakończyli terapię z poczuciem wyczerpania tematów, gotowości do życia w trzeźwości i poczuciem nasycenia

… pracowałem z Pawłem – mężczyzną, który przez cały okres trwania terapii uparcie twierdził, że robi to wyłącznie dla rodziny i gdyby nie było dzieci i żony, to by pił. Poddałem się i nie udowadniałem mu, że warto być trzeźwym dla siebie. Dzięki temu to ja przyjąłem jego przekonania, a nie on moje. Zrozumiałem, że rodzina stanowi dla niego najważniejszą wartość i większą część jego osobowości.